Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na których matka go poczęła. Przytem wydawał on się niezmiernie rozwiniętym na swój wiek; nie bardzo wysoki, barczysty, obrosły już jak dzikie zwierzę, w dwunastym roku życia sprawiał wrażenie dorosłego mężczyzny. Zuchwałe, palące spojrzenie i zmysłowe usta zdradzały rozbudzone już żądze. To też w tem dużem dziecku — o cerze delikatnej jeszcze, prawie dziewczęcej — męzkość owa tak przedwcześnie rozkwitła drażniła i przerażała, wydając się czemś potwornem.
— Czyż tak bardzo boisz się szkoły, mój chłopcze? — spytała wreszcie pani Karolina. — A jednak lepiejby ci tam było niż tutaj... Gdzież ty sypiasz?
Wiktor wskazał ręką na siennik.
— Tam, z nią.
Niezadowolona z tak szczerej odpowiedzi chłopca, Eulalia próbowała znaleźć jakieś usprawiedliwienie.
— Z początku dałam mu osobne łóżko z siennikiem, ale potem musieliśmy je sprzedać. Cóż tu poradzić? człowiek musi spać gdziebądź, jeżeli nie ma ani grosza!
Méchainowa uznała za stosowne wtrącić słowo nagany, chociaż w rzeczywistości wiedziała dobrze co się tu działo.
— W każdym razie przyzwoitość na to nie po zwala, Eulalio... A ty, nicponiu, nie mógłżeś przychodzić na noc do mnie, zamiast sypiać z nią razem?