Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tego, co stanowi najgorętsze nasze pragnienia, postanowiłam zatem zaryzykować... Krótko mówiąc, byłabym panu bardzo wdzięczną, gdybyś zechciał zatrzymać dla mnie kilka akcyj na sumę od dziesięciu do dwunastu tysięcy franków. Chciałam, by moja córka była obecną tej rozmowie, nie taję bowiem, że te pieniądze są jej własnością.
Alicya nie przyjmowała dotąd udziału w rozmowie i słuchała obojętnie, chociaż spojrzenie jej zdradzało żywą inteligencyę.
— O! mateczko! — zawołała teraz tonem serdecznej wymówki — czyż ja posiadam cokolwiek, coby nie było twoją własnością?
— Możesz wyjść za mąż, moje dziecko...
— Wiesz, mateczko, że ja nie chcę iść za mąż! — przerwała hrabianka.
Ale pomimo tak stanowczego zaprzeczenia, w głosie jej przebijała się boleść nad samotnem, zmarnowanem życiem. Matka nakazała jej milczenie tęsknem spojrzeniem i obie spoglądały przez chwilę na siebie, niezdolne okłamywać się dłużej i taić przed sobą wspólne cierpienia i zawody.
Saccard nie mógł się oprzeć zdziwieniu.
— Ach! gdyby nawet wszystkie akcye były już rozebrane, znalazłbym je jeszcze dla pani! Tak! w razie potrzeby gotów jestem odstąpić pani część mojego udziału. Zaufanie, jakiem mnie pani obdarzyła, czyni mi wielki zaszczyt, za który szczerze pani jestem wdzięcznym.