Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

materyałów piśmiennych. A zatem tutaj to w przystępie czułości sprowadzała ona zmieniających się codzień kochanków, podczas gdy dobroduszny jej małżonek wierzył święcie, że żona biega z rachunkami! Zawdzięczając przypadkowi odkrycie tego tajemniczego kącika, Saccard uśmiechał się i w głębi duszy zazdrościł Gustawowi: zuch chłopak! nie zadawalnia się jednym kąskiem! Rano bawi się z Hermaną Coeur! popołudniu — z panią Couin!... Raz jeszcze obejrzał się za siebie, chcąc dom zapamiętać dobrze w nadziei, że kiedyś i na niego może przyjdzie kolej.
Na ulicy Vivienne wchodząc do Kolba, stanął znowu dziwnem wzruszeniem przejęty. Z podziemi domu wydobywały się czyste, metaliczne dźwięki przypominające pieśni dobroczynnych wróżek. Saccard poznał muzykę złota rano już słyszaną a rozlegającą się nieustannie w tej dzielnicy handlu i spekulacyi. Dźwięki te niby słodka pieszczota przejmowały go radością, potwierdzając szczęśliwą wróżbę przyszłości.
Dowiedziawszy się, że Kolb zeszedł właśnie do odlewni, Saccard, jako przyjaciel domu, podążył tam również. W obszernej suterynie, dniem i nocą oświetlonej płomieniami gazu, dwóch giserów wypróżniało łopatkami kasy wyłożone cynkiem a w dniu tym pełne monet hiszpańskich. Następnie wrzucano złoto do tygla, znajdującego się w wielkim kwadratowym piecu. Wysoka