Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwilę nie spuścił oka z sąsiedniego stolika, przy którym Mazaud i Amadieu gawędzili półgłosem, pomimo gwaru panującego w sali. Przyciszona ich rozmowa od tak dawna trwająca wzbudziła ogólny niepokój... O czemże oni szeptali?.. Co mieli sobie do powiedzenia?.. Bezwątpienia Amadiau daje jakieś zlecenia lub knuje zamach? Już od trzech dni niepokojące pogłoski o robotach sueskich krążyły na giełdzie. Moser przymrużył oczy i zniżywszy także głos, dorzucił:
— Czy wiecie, że anglicy chcą tam podobno przeszkodzić robotom? Może nawet przyjdzie do wojny...
Doniosłość tej wieści sprawiła silne wrażenie, któremu Pillerault nawet ostać się nie zdołał. Nie! to niepodobne do uwierzenia!.. A jednak groźne przypuszczenie obiegło w mgnieniu oka wszystkie stoliki, nabierając cech faktu niewątpliwego: Anglia postawiła ultimatum, żądając natychmiastowego zawieszenia robót. Widocznie Amadieu o tem tylko rozmawiał z Mazaudem, polecając mu sprzedaż wszystkich akcyj Suezu. W powietrzu przesyconem tłustemi wyziewami rozlegał się szmer panicznego strachu oraz brzęk talerzy, które służba sprzątała ze stołów. Ogólne wzburzenie wzmogło się jeszcze, gdy do sali wszedł Flory, urzędnik z biura Mazauda, młody człowiek o delikatnej twarzy, okolonej gęstą jasno blond brodą. Zbliżył się do swego pryncypała i oddawszy mu trzymaną w ręku paczkę kart zleceń, szeptał mu coś do ucha.