Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rozdrażniony tą odmową, Saccard machnął ręką ze zniecierpliwieniem. Dlaczegóż nie możnaby obejść się bez Rougona?.. po co dobrowolnie schylać głowę pod jarzmo i samym sobie tamować swobodę działania?... Jednocześnie jednak rozsądek, biorący górę nad oburzeniem, wskazywał mu, że należałoby zapewnić się przynajmniej o neutralności potężnego ministra. Uznając tę konieczność, nie chciał jednak wyznać jej otwarcie.
— Nie, nie! — dowodził uparcie — zanadto podle postępował ze mną zawsze. Ja nie uczynić pierwszego kroku do zgody.
— Posłuchaj mnie pan! — zaczął znowu Daigremont. — O piątej przyjdzie tu Huret dla zdania mi sprawy z pewnego interesu, który mu poleciłem. Biegnij pan prosto ztąd do Ciała prawodawczego, rozmów się na cztery oczy z Huretem i opowiedz mu cały ten interes. Jeżeli on natychmiast uda się z tem do ministra i wybada jego zdanie w tej mierze, będziemy mogli już o piątej mieć odpowiedź. No, słyszysz pan? — zejdziemy się u mnie o piątej, czy zgoda?
Saccard spuścił głowę, namyślając się przed daniem odpowiedzi:
— Niech-że i tak będzie, skoro panu na tem zależy? — rzekł wreszcie.
— Tak, wiele mi na tem zależy. Bez Rougona nic nie zrobię; z Rougonem uczynię wszystko, co pan zechcesz.