Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

we szczęście żadną chmurą niezaćmione dawały się czuć w tem gniazdku wysłanem miękkiemi kobiercami; napełnionem aromatyczną wonią róż, stojących na stole w przepysznym chińskim wazonie.
Pani Mazaud, znając trochę Saccarda, zagadnęła go wesoło:
— Nieprawdaż, że trzeba tylko chcieć, aby być zawsze szczęśliwym?
— Bezwątpienia, odrzekł Saccard — Zresztą, bywają na świecie istoty tak piękne i dobre, że nieszczęście nie śmie w nie ugodzić.
Rozpromieniona z radości, młoda kobieta podniosła się i ucałowawszy męża, wyszła z synkiem na ręku. Dziewczynka, która zwiesiła się na szyi ojca, wybiegła także za matką. Chcąc ukryć wzruszenie, Mazaud zwrócił się do gościa i rzekł żartobliwie:
— Widzi pan, że w takiem otoczeniu człowiek się nie nudzi przynajmiej — potem dodał uprzejmie: Masz mi pan coś do powiedzenia? Chodźmy może na górę, tam nikt nam nie przeszkodzi.
Wszedłszy do kasy, zastali tam Sabatiniego, który odbierał różnice z gry giełdowej. Saccard nie mógł utaić zdziwienia, widząc, że agent wita tego klienta przyjaznym uściskiem dłoni. Czując konieczność upozorowania swego przybycia tutaj, oświadczył Mazaudowi, że pragnie zapoznać się formalnościami, jakich dopełnić należy dla umieszczenia nowego waloru na cedule urzędowej.