Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jednakże do tej pory pani Karolina nie znalazła sposobności do zawiązania rozmowy z matką lub z córką. Znała najdrobniejsze szczegóły ich życia będące dla całego świata tajemnicą a jednak dotąd nie było pomiędzy niemi nic, oprócz zamiany takich spojrzeń, które wyradzają przekonanie o wzajemnej niczem niewytłomaczonej sympatyi ludzi, nie znających się wcale. Księżnej Orviedo danem było zbliżyć je ku sobie. Założywszy „Dom pracy“, powzięła ona zamiar utworzenia komitetu opiekuńczego złożonego z dziesięciu pań, które miały zbierać się dwa razy miesięcznie celem szczegółowego zwiedzania zakładu, oraz kontrolowania działalności całej służby. Zastrzegłszy sobie wyłącznie uczynienie wyboru członków komitetu, zaprosiła doń jedną z najpierwszych panią de Beauvilliers, z którą niegdyś serdeczna łączyła ją przyjaźń, a z którą teraz, po usunięciu się ze świata, zachowywała sąsiedzkie stosunki. Traf zrządził, że gdy w komitecie opiekuńczym zabrakło sekretarza, Saccard, mający wpływowy głos w administracyi zakładu, polecił panią Karolinę twierdząc, iż niepodobna byłoby uczynić lepszego wyboru. Istotnie, dość uciążliwy był to obowiązek, dużo pisania a nawet trochę pracy fizycznej, co zniechęcało każdą z tych pań. Już od pierwszych dni pani Karolina okazała się niezrównaną opiekunką: gorąco pożądane a niezaznane nigdy uczucie miłości macierzyńskiej oraz bezgraniczne przywiązanie do