mantyzmem. Wszystko się więc wali, bo idea wolności przestaje być republikańskim ideałem, bo na czemże, jeżeli nie na wolności powinna się opierać Rzeczpospolita, którą oni zdobyli mocą swego wytrwałego wysiłku?...
Barroux z wielką prawością i z wielką godnością wyznał całą prawdę. Rzeczpospolita była świętą arką, dla której obrony wszystkich należało używać sposobów, bo wszystkie były czyste, gdy szło o cel tak podniosły. Z prostotą opowiedział, z jakim niepokojem patrzał, gdy olbrzymie sumy banku Duvillard wsiąkały w dzienniki będące w opozycyi z rządem, podczas gdy w tymże celu reklamy bank Duvillard dawał minimalne zasiłki dziennikom republikańskim. Był on wtedy ministrem spraw wewnętrznych a zatem w jego wydziale pozostawało czuwanie nad prasą. Cóżby o nim powiedziano, gdyby nie był się postarał o zaprowadzenie pewnej równowagi w postronnych dochodach prasy i pozostał obojętnym widzem wzrastającej potęgi dzienników przeciwnych rządowi?... Potrzebujące zasiłków republikańskie dzienniki słusznie ku niemu wyciągały dłonie, w imię swej wierności i zasług domagając się przynależnej części. Więc zapewnił im tę część, rozkazując, by im rozdano owe dwakroćsto tysięcy franków, jakie dziś wydrukowano na liście przy jego nazwisku. Ani jeden centym z tych pieniędzy nie przeszedł przez jego ręce, o tem świadczy uczci-
Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/80
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.