Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Od dnia męczeńskiej śmierci Salvata Wilhelm był smutny i milczący. Pogrążony w dumaniach był jakby nieobecny. Część dnia spędzał w pracowni nad fabrykowaniem materjału wybuchowego, którego formułę wynalazł i trzymał w tak ścisłej tajemnicy, że nawet nikogo ze swoich nie chciał dopuścić do pomocy w robocie. Następnie wychodził na długie samotne przechadzki, z których wracał znużony, wyczerpany, jednakże w domowem otoczeniu silił się na uśmiech i dawną słodycz w obejściu. W rozmowie nie brał prawie żadnego udziału, a gdy kto odezwał się wprost do niego, odpowiadał dopiero po chwili, jakby nagle zbudzony i powracający zdaleka.
Widząc stan brata, Piotr wyobraził sobie, że jest mimowolną tego przyczyną, zdawało mu się, że Wilhelm nie może opanować bólu, spowodowanego wyrzeczeniem się Maryi. Zapewne myśl o złamanem z nią szczęściu nie przestaje mu dokuczać, a ból coraz sroższy ogarnia mu serce z powodu zbliżającej się daty ślubu Maryi nie z nim, lecz z innym. Wobec tych przypuszczeń