Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

więc naturalnymi zwolennikami tak zwanego przez ich mistrzów „nowego ducha“!
— Ach tak, nowy duch! Ileż podstępu jest w tej drobnej na pozór formułce! To już gorzej, niż moda, która zwykle prędko się zmienia. To taktyka, i jaka wstrętna i okrutnie przebiegła taktyka! Przywoływanie wszystkich ciemności ku zwalczeniu światła, okiełznanie umysłów, odgrodzenie ich od prawdy i sprawiedliwości, a tem samem trzymanie ich w poniżającej, zależnej służalczości!
Zdumienie Franciszka wzrastało i znów znacząco spojrzał na stryja, noszącego czarny strój księży. Pod wpływem tego spojrzenia Piotr zamilkł. Stanęła mu teraz w pamięci postać monsignora Martha. Zdawało mu się, że słyszy pieszczone słowa, przez niego głoszone z kazalnicy w kościele św. Magdaleny, słowa ckliwej miłości Kościoła, słowa usiłujące przywabić umysły i pozyskać Paryż polityce Watykanu i propagowanej idei neo-katolicyzmu, przygarniającego do swego łona demokracyę, oraz wiedzę. Tak, niezawodnie, lecz by ten Paryż i wiedzę na swój sposób urobić, a tem samem zatruć i zniszczyć doszczętnie! Tak, teraz zawrzała ostateczna walka! Zbiorowemi siłami Rzym postanowił lać truciznę młodzieży i wzmogła się ku temu usilność we wszystkich zakładach naukowych, pozostających pod kierunkiem, lub wpływem księży. Na