Strona:PL Zola - Płodność.djvu/998

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

za żonę. Nasz biedny Błażej ożenił się z dziewczyną bez posagu. Toż samo zrobił Dyonizy, nie mówiąc już o siostrze twojej, Klarce, którą oddałem Fryderykowi, prostemu robotnikowi na naszym folwarku... Więc też bądź pewny, że nie gardzę Teresą. Przeciwnie, w moich oczach jest ona uroczą, milutką dziewczyną, jedną z najładniejszych dziewcząt w okolicy; niezbyt wysoka wprawdzie, ale żywa, pełna decyzyi, z tym różowym buziakiem pod kaskadą złocistych loczków, wygląda doprawdy jak osypana wszystką mąką ojcowskiego młyna.
— Nieprawdaż, ojcze? — przerwał namiętnie Grzegórz. — A gdybyś ją znał jeszcze, takie to poczciwe, takie serdeczne, takie dzielne! Stanie ona za mężczyznę, stawi czoło choćby dyabłu nawet... Źle robią w domu, że ją biją, bo ona i tak nigdy nie zgodzi się na to, czego oni chcą od niej. Jeśli chce jakiejś rzeczy, przeprowadzi ją z pewnością i ja nawet nie mógłbym jej w takim razie przeszkodzić.
Zamyślony, zatopiony w swoim pomyśle, Mateusz zaledwie słyszał co mówił tamten.
— Nie, nie! — podjął — ja bynajmniej nie gardzę ich młynem. Trzeba całego niedorzecznego uporu tego Lepailleura, aby dziś już z tego młyna nie umieć wyciągnąć majątku. Odkąd uprawa zboża napowrót nabrała w okolicy znaczenia, dzięki odniesionemu przez nas zwycięztwa byłby oddawna już mógł zebrać piękny ka-