ba teraz popróbować elektryczności... Niech pani zajrzy do mnie w tych dniach.
W tej chwili właśnie Mateusz i Cecylia znadowali się w sieni, zatopieni w długiej rozmowie z Noriną, której malec zassął roskosznie na ręku. Wszyscy troje debatowali nad kwestyą natychmiastowego najęcia pokoju, kiedy ukazała się Konstancja z panią Angelin. Tak były obie zdumione, spotykając go tutaj w towarzystwie tych dwóch dziewczyn, że uznały za stosowne udać, iż go nie widzą. Ale Konstancja nagle, wysiłkiem pamięci, poznała Norinę, świadoma tego, że przed dziesięciu laty on właśnie służył za pośrednika w sprawie tej dziewczyny z jej mężem. I natychmiast podniósł się w jej duszy bunt, gorączka szalonych urojeń: co on tu robi teraz w tym domu? czyje to dziecko trzyma ta dziewczyna znów na ręku? Tamto drugie wyłoniło się przed nią z przeszłości i ujrzała je tak samo w poduszce, jak to obecnie, i zmieszały się oboje w jej pojęciach, nie wiedziała już, czy to nie tamto właśnie trzyma teraz Norina na ręku. I cała jej radość spowodowana pomyślnemi obietnicami pani Bourdieu odrazu już była zepsutą, odeszła rozjątrzona, przejęta wstydem, zda się zbrukana tą groźbą jakichś nieokreślonych, ohydnych rzeczy, które od pewnego czasu wciąż czuła dokoła siebie, nie mogąc sobie zdać sprawy, zkąd pochodzi ten dreszcz, co ją przejmuje wciąż zimnem.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/684
Wygląd
Ta strona została skorygowana.