Strona:PL Zola - Płodność.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niałym stangretem nieruchomym na koźle. Widok ten ostatecznie rozegzaltował małżonków Morange. A gdy Serafina, usadziwszy Reginę, zajęła obok niej miejsce, słów nie znajdując, głośno śmieli się uboje.
Regina... nasza Regina... jaka śliczna... jaka szczęśliwa... powtarzali z roztkliwieniem.
Dziewczynka, zapewne domyślając się, że rodzice na nią patrzą, podniosła głowę do góry, uśmiechnęła się, ukłoniła. Serafina uczyniła to samo, podczas gdy konie, ruszywszy kłusem, zawróciły na rogu alei. Walerya w tejże chwili mówiła z przejęciem:
— Patrzcie panowie na nią! patrzcie! Jaka ona urocza! Ma dwanaście lat a jest tak niewinna jak nowonarodzone dziecko! Ja nigdy jej nikomu nie powierzam... Ale powiedzcie, czyż ona nie wygląda na księżniczkę, przyzwyczajoną do jeżdżenia swoim powozem?...
Morange, pochwycony rojeniami o zdobyciu majątku, rzekł:
— Przypuszczam, a nawet przekonany jestem, że gdy wyjdzie zamąż będzie miała swój własny powóz... Pozwól mi objąć posadę w banku Kredytu Narodowego, a wszystko o czem marzysz zostanie urzeczywistnione.
Zwróciwszy się do Mateusza, dodał:
— Powiedz teraz, kiedy nas tutaj widziałeś i znasz nasze zamiary, czyż nie byłoby zbrodnią obarczać się drugien dzieckiem?... Jest nas troje