Strona:PL Zola - Płodność.djvu/667

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się, że przeboleć tego nie może, chociaż z taką stanowczością się temu wtedy opierała. Zdawało się, że w miarę, jak ją od męża oddalało obrzydzenie, potężniała w niej matka, pełna zazdrosnych uczuć, poświęcenia się i abnegacyi, pełna tego serdecznego ognia, którego nigdy nie doświadczała jako żona. Takim więc sposobem oddawała dzisiaj całe swe życie ukochanemu nadewszystko Maurycemu; był on dla niej bogiem, dla którego zapominała nawet o głębokim żalu, o słusznych swoich niechęciach. Postanowiła, że nie powinien cierpieć z powodu nikczemności ojca i ztąd tak dumnie nosiła czoło, z taką mocą duszy panowała nad sobą, zdawała się o niczem nie wiedzieć, nie robiła nigdy mężowi wyrzutów, była wobec ludzi dla niego zawsze pełną szacunku żoną. Nawet sam na sam, w sypialni jeszcze milczała, unikając wyjaśnień i sprzeczek. Pełna pruderyi mieszczka, szanująca się kobieta, nie myślała wcale ani o kochanku, ani o możliwej zemście, zdawała się przeciwnie przez nienawiść do rozwiązłości męża, tembardziej trzymać się domowego ogniska, tym wyłącznie] przywiązywać do syna, broniła zaś ją tak samo oschłość serca, jak i brak temperamentu. Zraniona, przejęta wstrętem, ukrywająca pogardę, którą czuła, czekała na tryumf syna, mającego oczyścić i uratować dom, wierząc święcie w jego siłę zupełnie; zdziwioną i zaniepokojoną się czuła, gdy niekiedy, nagle, bez żadnej przyczyny mroził ją ów