Strona:PL Zola - Płodność.djvu/639

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiem przytrafiło mu się owo nieszczęście, jak on to nazywa. I jeszcze dotąd nie uspokoił się. Nasamprzód wywarł swą złość na żonie, potem na całem społeczeństwie, na wszystkich świętych, nawet na Pana Boga. To człowiek próżny i mściwy.
— Zupełna racya, zapewne uraziłem go też, nie rozpływając się w zachwytach nad jego synalkiem, Antosiem, który w dwunastym roku życia, jak mi się zdaje, ukończył szkołę w Janville, odgrywając w niej rolę cudownego dziecka.
Mateusz wciąż się zlekka uśmiechał.
— Tak, naturalnie! nie dziwię się teraz wcale pańskiemu niepowodzeniu. Gdy im razu pewnego radziłem oddać Antosia do szkoły rolniczej, oboje rodzice o mało mnie nie pobili. Marzą o tem, by go wykierować na pana.
Koniec końcem, interes nie udał się i Séguin był niepocieszony, tracił bowiem przez to nadzieję, aby Mateusz odkupił tego roku inne grunta, oprócz reszty, mokradeł na płaskowzgórzu, ku zachodowi. Akt cesyi był już gotowy, więc podpisali go. Pozostawały tedy jeszcze do nabycia dwa kompleksy, nasamprzód prawie sto hektarów lasu ku Lillebrune a potem całe błonia, sięgające aż do Vieux-Boury, które enklawa Lepailleur’a odgraniczała od już nabytych, jałowych gruntów.
— Szkodal! byłbym panu dał na dogodniejszych warunkach, byłbyś pan zyskał — mówił