Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Płodność.djvu/620

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
III.

Ubiegło dwa lata i znowu przybyło Mateuszowi i Maryannie dziecko, tym razem dziewczę. Jednocześnie z pomnożeniem się rodziny, powiększyła się także ferma Chantebled na zachodzie płaskowzgórza o mokradła, które trzeba było usunąć i bijące tam źródła opanować. Teraz więc była cała ta spłazina gruntów, wynosząca około stu hektarów ziemi nabytą; dotąd wyrastały na niej tylko nędzne rośliny, dziś wzięta w uprawę dawała bogate żniwa. Zaś nowe źródła spożytkowane, skanalizowane na wszystkie strony, dążyły roznosić dobroczynne życie, użyźniając piaszczyste stoki. Było to niezaprzeczone zwycięstwo życia, płodność rozprzestrzeniająca się pod wpływem promieni słońca, praca tworząca wciąż, praca bez wytchnienia, pomimo przeszkód i bólu, wyrównywająca straty, wlewająca co moment w żyły świata, coraz więcej siły, zdrowia i radości.