Strona:PL Zola - Płodność.djvu/617

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wciąż jeszcze byli na progu przyszłych podbojów, płakali też nieraz z bólu i troski. Dawny domek myśliwski, ów ciasny pawilonik już im nie wystarczał, mieli więc dużo kłopotu i zachodów, zanim zbudowali, powoli całe obejście folwarczne, z jego budynkami, stajniami, chlewami i stodołami. Wkłady pieniężne były przy tem znaczne, żniwa zawodziły nieraz i zdawało się, że braknie na opłacenie rachunków przedsiębiorców. W miarę wzrostu produkcyi, potrzeba też było i corazwięcej inwentarza, koni, parobków, dziewek a codzienna kontrola tak licznego personelu i inwentarza, przygniatała ich brzemieniem pracy, tak długo, póki podrastające dzieci nie mogły im być pomocą. Mateusz kierował uprawą roli, wprowadzał ciągłe melioracye, wytężając swe siły i myśli, aby ziemia wydała z siebie całą pełnię życia, drzemiącego w jej łonie. Maryanna zajmowała się podwórzem, czuwała nad oporami, mleczywem, kurnikami, stała się dzielnym rachmistrzem, trzymającym w porządku książki, wypłaty i kasę. To też, pomimo ciągłych kłopotów, przypadków i nieuniknionych pomyłek, mimo strat i zawiedzionych rachub — sprzyjało im szczęście, tak byli dzielni, oględni i wytrwali w codziennej walce z losem.
Nie licząc nowowzniesionych budowli, powiększyła się ferma ich jeszcze o trzydzieści hektarów piaszczystych stoków ciągnących się aż do Mouval, na płaskowzgórzu zaś rozszerzyło je trzydzie-