Strona:PL Zola - Płodność.djvu/584

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ku! Serce Mateusza ścisnęło się złowrogiem przeczuciem i zaczął robić najstraszniejsze przypuszczenia. Spojrzał na dom z którego wyszły. Był to nizki, podejrzany budynek, noszący piętno hańby i kału. Zapewne był to jeden z owych domów, służących na tajemne schadzki, lecz jakże poniżająca musiała być rozpusta ukrywająca się po za takiemi murami! Chciał się przekonać, więc puścił się wązkim, smrodliwym korytarzem i doszedł do cuchnącego podwórka, ciemnego jak studnia. Rozglądał się, chcąc się rozpytać u stróża. Lecz nie było tu żywej duszy i nie dolatywało żadne echo życia. Już miał odejść niczego się nie dowiedziawszy, gdy przy drzwiach zobaczył miedzianą blachę z wyrytemi słowami: „Klinika doktora Sarraille.“ Odrazu sobie przypomniał tego pomocnika doktora Gaude, o twarzy ociężałej, jak pysk wołu. Przypomniał sobie przedewszystkiem co o nim słyszał od doktora Boutan, który znał wartość tej osobistości. Więc po cóż Serafina była u niego z Reginą?... Czyżby zaszła potrzeba ukrywania jakiej choroby? zasięgania rady lekarskiej w najgłębszej tajemnicy?... Idąc powoli drgnął z przerażenia, bo chociaż nie chciał się zatrzymywać i utrwalać w posądzeniach, ten dom w pasażu Tivoli zamieszkany przez doktora Sarraille, był uderzająco podobny do owego ohydnego domu, będącego siedliskiem akuszerki la Rouche. Taki sam był tutaj ciemny cuchnący korytarz, wycho-