Strona:PL Zola - Płodność.djvu/580

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jeżeli chcesz mi zrobić wielką przyjemność — rzekł do Mateusza — to chodź do mnie na śniadanie... Od wczoraj jestem wdowcem...
— Jakto wdowcem?...
— A tak, bo Regina wyjechała na kilka tygodni, jest w jednym z zamków nad Loarą. Pani baronowa de Lovicz wymogła na mnie, bym jej pozwolił wziąć z sobą Reginę... Nie miałem ochoty rozstawać się z moją jedynaczką, lecz widząc, że ma ochotę pojechać z baronową, ustąpiłem... Cóż chcesz, nie byłem w stanie oprzeć się jej chęci zobaczenia wsi, pól, lasów... Ona biedaczka nigdy dotąd nie podróżowała, nigdy nie była dalej jak w Wersalu! Pomyśl więc, jaką dla niej było uciechą jechać aż nad Loarę... A jednak, pomimo to, byłbym ją chętnie zatrzymał w domu...
Mateusz uśmiechnął się i rzekł:
— Wiem, że jesteś niezdolny oprzeć się prośbie twojej córki!
I tak było rzeczywiście. Dawniej Morange ulegał Waleryi panującej w domu z absolutną władzą, obecnie zaś Regina była wszechwładną jego panią, której wolę uważał za świętą. Po śmierci żony czuł się wytrącony z równowagi, zgubiony bez ukochanej swej przewodniczki a teraz odzyskał spokój i zdrowie, bo znów miał przy sobie ubóstwioną towarzyszkę, która nim kierowała. Żył z jedynem tem pragnieniem,