Strona:PL Zola - Płodność.djvu/485

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciąż się wymawiał, błagała go, odwołując się do praktycznych jego wiadomości. La Couteau zukosa spojrzawszy na tego pana, wciąż przez nią wszędzie spotykanego, pozwoliła sobie odezwać się bez upoważnienia:
— Może pani obdarzy mnie swojem zaufaniem... Może pani zechce wspomnieć, że już raz ofiarowałam jej moje usługi, które zostały odmówione... a jednak, niechaj mi wolno będzie rzec, że gdyby wówczas były przyjęte, to pani byłaby uniknęła niemałego kłopotu... Toż samo z Maryą Lebleu... Byłabym mogła panią przestrzedz, że to kobieta niemożliwa... znam ją i przecież ja a nie kto inny, zajęłam się odwiezieniem jej dziecka na wieś... Ale doktór, przysłany przez panią, wybrał ją, ani się mnie spytawszy o jej charakter... więc zmilczałam... bo nie mogłam się napraszać z moją radą... Nie przeczę, że Marya Lebleu ma sporo mleka.. oj, tak, ma, ale ma przedewszystkiem wiecznie suche gardło, które lubi zwilżać, czem nie trzeba... A więc teraz, jeżeli pani zechce mieć do mnie zaufanie...
Rozgadała się bez końca, chwaląc swoją uczciwość, podając fakta, wyszczególniając ceny pobierane w różnych okazyach.
— Proszę pani... już ja ręczę, że pani może mi wierzyć... i wziąć na mamkę la Catiche, chociażby z zamkniętemi oczami... Ona zupełnie taka, jak pani potrzeba... i lepszej w całym Paryżu nikt nie znajdzie... Niechaj pani się pofaty-