Strona:PL Zola - Płodność.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszelkiego kału, pochłonęły ich, stojąc jak przedtem, w ponurem wyczekiwaniu na nowe ofiary.
Mateusz znał to wnętrze, więc myślą towarzyszył nieszczęsnym małżonkom. Szli teraz poomacku ciemnym korytarzem, przeszli cuchnące podwórko i wpuszczeni przez służącą w brudnym fartuchu, rozmawiali z la Rouche, kobietą o wielkim nosie i odrażającym uśmiechu. Przedstawili jej, czego żądają i zgoda została zawarta. Ach tutaj, w tej ruderze, to nie był przytułek dla skrywanego macierzyństwa, sekretnych połogów, sponiewieranej rodzicielskiej miłości, tutaj odbywały się same tylko zbrodnie, tępienie życia w samem jego źródle. Dzieciobójstwo staje się wyjątkowo uprawianem morderstwem wobec ogromu wywoływanych poronień, miażdżonych zarodków, duszonego płodu a wszystkie te straszliwe praktyki odbywają się pokątnie na coraz szerszą skalę, przykracając życie niezliczonym zastępom jestestw poczętych i matek wyrzekających się swej misyi. Dziewczyny uwiedzione a nie mogące odkryć ojca w uwodzicielu, służące, dla których dziecko byłoby niemożebnym ciężarem, mężatki nie chcące być matkami, z zezwoleniem, lub bez zezwolenia męża, wszystkie dążą ku tej otchłani, kończą w tej ohydnej kloace zbrodni, będącej zarazem rozsadnikiem zepsucia i nicości. Występnemi rękami, kierowane żelazo staje się tutaj narzędziem śmierci, by tysiącami tępić życie, potokami spływające do ścieków pełnych zgnilizny.