Strona:PL Zola - Płodność.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miennej kobiety... Wogóle jestem niemożliwie zdenerwowany.
Mateusz przypomniał sobie zwierzenie uczynione Maryannie przez zrozpaczoną Waleryę a które tego samego wieczoru żona mu opowiedziała. Współczuł zmartwieniu biednego Morange’a, jakkolwiek nie pojmował, by można było cierpieć z radosnej nadziei zapowiadającego się dziecka. Życzliwością powodowany, spytał przyjaźnie:
— Wiem, moja żona powtórzyła mi zwierzenie twojej żony. A więc to już rzecz pewna?..
— Ach, tak, mój drogi! już nie możemy powątpiewać o spadłem na nas nieszczęściu! Równa się to naszej ruinie, bo pojmujesz, że teraz nie mogę myśleć o porzuceniu zakładu i przyjęciu posady w banku kredytu Narodowego, gdzie początkowo zarabiałbym znacznie mniej. A więc jesteśmy skazani na wieczną nędzę, jak mówi moja biedna żona... Zapłakuje się ona teraz od rana do wieczora... Dziś rano wychodząc z domu, pozostawiłem ją tonącą we łzach i to mnie samego do rozpaczy doprowadza... Jabym się prędzej niż ona pogodził z położeniem, ale nabrałem ambicyi przez miłość dla mojej Waleryi... ona ufa w moje zdolności, więc cierpię, że nie mogę jej dać tego, czego się odemnie spodziewa... i że obecnie nie zdołam ją otoczyć zbytkiem, ku któremu ona ma tak namiętne upodobanie... A wszak prócz niej jest Regina.. Jakże zebrać dla niej posagby ją wydać ca mąż, jak, byśmy pragnęli?..