Strona:PL Zola - Płodność.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie skorzystał z propozycji pana Michaud i pozostał w zakładzie, to stracilibyśmy nadzieję dojścia do majątku... prysłyby wszystkie nasze marzenia... posag dla Reginy, byt dostatni... słowem, całość naszych ambicyj... Jak możesz tego nie rozumieć moja droga?...
— Owszem, rozumiem... Tylko obliczenia tego rodzaju są dla mnie rzeczą obcą i trudno mi pojąć, by szczęście było od nich zawisłe... Dziwię się i smucę tem, co mi mówisz.. Dzieci są naturalnym wynikiem w każdem małżeństwie i trzeba witać z radością jako plon miłości a zarazem jako przyszłe bogactwo... Mnie się to wydaje rzeczą tak prostą i jedynie dobrą!
Walerya zaprzeczała, znów zalewając się łzami.
— To zależy od osobistych zapatrywań.... Ach! żebyś wiedziała, jaki mój mąż jest zrozpaczony! a przytem jak się wstydzi, że jest sprawcą tego nieszczęścia!... Ani na krok teraz z domu nie wychodzi... Dzisiaj jest niedziela, otóż wiesz, co on teraz robi?... otóż siedzi przy stole i pracuje w domu nad dodatkową robotą, o którą się postarał... Zawsze to trochę zwiększa nasze dochody... I jabym mu miała przysparzać tak niepotrzebnego wydatku! nie! nie! postanowiłam oprzeć się grożącemu nam nieszczęściu i zdobędę się na potrzebną ku temu wolę... bo mój mąż jest zbyt dobry i za skory poddawać się losowi!
Może niedopowiadane myśli zaczęły jej zbyt