szłość. Ona to była wielką rewolucjonistką, robotnicą niestrudzoną na rzecz postępu, matką wszelakiej cywilizacyi, odradzającą bezprzestannie zastępy swych bojowników niezliczonych, wysyłającą w biegu wieków miljardy nędzarzy, zgłodniałych, niezadowolonych, zbuntowanych na podbój prawdy i sprawiedliwości.
W dziejach ani krok jeden naprzód nie został zrobionym inaczej, tylko dzięki naciskowi liczby, która popychała ludzkość w jej pochodzie. Jutro, jak wczoraj, zdobytem zostanie przez rozmnażanie się tłumów, szukających szczęścia.
I będą to dobrodziejstwa, których spodziewamy się w naszych czasach: równość ekonomiczna pozyskana nakoniec tak samo, jak pozyskaną została równość polityczna; sprawiedliwy podział bogactw, których pozyskanie stanie się odtąd łatwem; praca obowiązkowa przywrócona w całej swej chwalebnej konieczności.
Fałszem jest, że praca narzuconą ludziom została, jako kara za grzech; przeciwnie, jest ona zaszczytem, szlachectwem ducha, najcenniejszem z dóbr, radością, zdrowiem, siłą, samąż duszą wszechświata, który zawsze oddanym jest pracy, bo wiecznie tworzy i działa dla przyszłości. Dziecko wydane na świat — to praca; życie przeżyte normalnie bez skażenia nikczemnego — to praca także; rytm wielkiej pracy codziennej unosi z sobą świat ku wieczności jego przeznaczeń.
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1151
Wygląd
Ta strona została skorygowana.