Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

omal sił nie pozbawiło, tak ta niespodzianka była im miłą: to dziecko, jedne jeszcze, spadające im z dalekiego nieba w dzień taki, które opowiada im o innej rodzinie, innym ludzie, poczętym z ich krwi własnej, rozmnażającym się tam wzmożoną jeszcze płodnością w płomiennem powietrzu zwrotnikowem.
Niespodziankę tę zawdzięczali przebiegłej pomysłowości Ambrożego, który wytłómaczył się z niej natychmiast, jako z teatralnego efektu, przezeń przysposobionego. Od tygodnia już ukrywał on w swym pałacu Dominika, przysłanego przez ojca z Sudanu w tym celu, aby omówił z nim niektóre kwestye handlowego eksportu a przedewszystkiem dlatego, aby zamówił w fabryce Dyonizego cały szereg maszyn rolniczych specyalnej konstrukcyi, nadających się do tamtejszego gruntu.
Nikt przeto nie wiedział nic o tym przyjeździe, prócz Dyonizego. A kiedy stół cały ujrzał Dominika w objęciach obojga starców, kiedy poznał całkowitą jego historyę, radość była niezmierna, nowe okrzyki ogłuszające posłyszano dokoła, przyjęto go serdecznemi powitaniami, entuzyastycznemi uściskami, wśród których omal nie zaduszono wysłańca rodziny siostrzanej, księcia drugiej dynastyi Fromentów z kraju cudownej przyszłej Francyi.
Mateusz wesoło wydawał rozkazy.
Naprzeciw nas dwojga, tutaj połóżcie nakry-