Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdyby mu się przyszło z pomocą. Potem, wyobraź sobie, przyjacielu, jakie wrażenie dla mnie, kiedy poczęła mówić jasno, zwierzając mi się, że przypadek pozwolił jej odkryć... Powiadam panu, że to przeznaczenie zbudziło się i przychodzi wreszcie, karzące!
W samej rzeczy szalona to była historyą. Serafina od lat już wielu coraz bardziej popadała w zniedołężnienie, oddana rozpaczy z powodu przedwczesnej swej zgrzybiałości, w jaką pogrążyła ją nieszczęsna operacya, po której spodziewała się cudów. Wciąż uganiając się jeszcze za utraconemi wrażeniami zmysłowemi, poczęła znowu włóczyć się jak dawniej po mieście, szukając ich wciąż i coraz bardziej schodząc do najniższych ścieków społecznych, próbując wszelakich potworności. Chodziły o niej wieści najdziwaczniejszych awantur.
Tak to przez jakąś litościwą osobę, przyszła jej osobliwsza myśl do głowy, aby przystąpić do stowarzyszenia, zajmującego się pomocą i umoralnianiem młodych przestępców, opuszczających więzienia. Miała dla nich nawet rodzaj przytułku w głębi tajemniczego swego parterowego mieszkania przy ulicy Marignan; przetrzymywała ich tam, karmiła, nocowała, obcowała z nimi jak waryatka przy drzwiach i oknach zamkniętych. Zdarzyło się, że pewnego wieczora jeden z nich przyprowadził jej swego przyjaciela Aleksadra, tęgiego zucha lat już trzydziestu dwóch, wypusz-