Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ładu barbarzyńska a rozkoszna, zaledwie przysłonięta białą parą, owinięta we mgłę morską, wśród której odgadywało się każdą część jej ciału.
Renata, zarumieniona, zbliżała się szybkim krokiem. Celestyna, ubierając ją, rozdarła pierwszy trykot; na szczęście młoda kobieta w przewidywaniu tego wypadku, zaopatrzyła się była poprzednio już w drugi. Ten trykot rozdarty był przyczyną jej opóźnienia. Zdawała się mało troszczyć o swój tryumf. Dłonie jej płonęły, oczy połyskiwały gorączką. Uśmiechała się jednak, odpowiadała krótkiemi frazesami mężczyznom, którzy ją zatrzymywali po drodze, składając powinszowanie, zachwycając się gracyą każdej jej pozy w żywych obrazach. Pozostawiała za sobą istny ślad statku prującego fale, znaczący się czarnemi frakami mężczyzn zdziwionych i zachwyconych przejrzystością jej muślinowej bluzy. Kiedy doszła do grupy kobiet, co otaczały Maksyma, podniosły się urywane wykrzyki a margrabina poczęła jej się przyglądać od stóp do głowy z wyrazem rozrzewnienia na twarzy, szepcząc:
— Cudnie jest zbudowana...
Pani Michelin, której kostium almei stawał się straszliwie ciężkim wobec tej prostej obsłonki, skrzywiła usta, kiedy tymczasem pani Sydonia po marszczona w czarnym czarnoksięzkim stroju, szeptała jej w ucho:
— Ale to już najwyższa nieprzyzwoitość, nieprawdaż, moja prześliczna?