Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tał ją o szczegóły co do dmimondówek, udając że je bierze za kobiety dobrego towarzystwa. Renata, wielce moralna i poważna, powiadała mu, że to były okropne istoty, których należało mu unikać starannie, potem zapominała się i mówiła o nich jak o osobach, któreby znała najdoskonalej. Obok tego prawdziwą rozkosz sprawiało mu sprowadzenie rozmowy na temat księżnej Sternich. Ilekroć tylko jej powóz mijał się w Lasku z nimi, nie omieszkał nigdy wymienić nazwiska księżnej, ze złośliwą chytrością poglądając z pod oka na Renatę, dowodząc tem, że znaną mu jest ostatnia awanturka macochy. Ta oschłym głosem ćwiartowała na kawałki swoją rywalkę: jak też się zestarzała! Biedaczka, malowała się ohydnie, chowała kochanków po wszystkich szafach, oddała się jednemu z szambelanów po to tylko, aby znaleźć wstęp do cesarskiego łoża. I nie zbrakło jej nigdy coraz nowych w tej mierze materyj, kiedy tymczasem Maksym, aby się jej sprzeciwić, twierdził, że księżna ma wdzięk nieporównany. Wszystkie tego rodzaju nauki rozwijały w szczególniejszy sposób umysł ucznia, tem bardziej, że młoda nauczycielka powtarzała je wszędzie, gdzie się tylko zdarzyła sposobność: w Lasku, w teatrze, w salonach. Niebawem uczeń stał się bardzo biegły.
Co Maksyma zachwycało zawsze, to możność spędzania czasu pośród spódniczek, gałganków, pudru, kobiet; pozostał zawsze po troszę dziewczyną z temi swemi wydelikaconemi rękoma, z twa-