Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dopiero z głębi piersi, kiedy mogła wreszcie odwieść ją napowrót do Wizytek, u których była pensyonarką od ósmego roku życia. Wyszła z klasztoru dopiero mając lat dziewiętnaście; i to nie powróciła jeszcze do domu, ale miała spędzić pierwej lato na wsi u rodziców serdecznej swej przyjaciółki Adeliny, którzy mieli w Nivernais prześliczną posiadłość. Kiedy powróciła w październiku, ciotka Elżbieta zdziwiła się jej dziwną powagą i głębokim jakimś smutkiem. Pewnego wieczora zeszła ją niespodzianie płaczącą głośno z twarzą wciśniętą w poduszki, które tłumiły łkanie; wiła się na łóżku, szaloną wstrząsana boleścią. W chwili rozpaczy niezdolne już do ukrywania dłużej, biedne dziecko opowiedziało jej rozdzierającą historyę: człowiek czterdziestoletni, bogaty, ożeniony, i którego młoda, śliczna żona była tam również, zgwałcił ją na wsi a ona ani śmiała mu się obronić. Wyznanie to przeraziło najokropniej ciotkę Elżbietę; obwiniała się sama, jak gdyby i ona była tej zbrodni spólniczką; wyrzucała sobie, że więcej miała zawsze dla Krystyny uczucia i myślała, że gdyby tak samo strzegła Renaty, gdyby ją miała wciąż przy sobie, biedne dziecko nie byłoby upadło. Od tej chwili, aby się pozbyć tego dojmującego wyrzutu, którego boleść wzmagała jeszcze jej uczuciowa natura, stała się podporą winnej; starała się osłabić gniew ojca, którego zawiadomiły obie o okropnej prawdzie przez zbytek ostrożności; ona to w swem pomieszaniu, w troskliwości o przyszłość siostrzenicy, wy-