Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w marzeniu. Może była chora? miała szum w uszach i dreszcze. Kocha, czy może umiera? Uśmiechała się do Hubertyny, która niespokojnie przyglądała jej się.
Zresztą Anielka przysięgła sobie, że więcej nie zobaczy Felicjana. Nie chodziła już do swoich biednych, ani na pole. Miała wrażenie, że zajdzie coś strasznego, gdy się zobaczą. A może chciała się ukarać za grzech, który mogła popełnić. Rankiem nie pozwalała sobie spojrzeć przez okno, a gdy przypadkiem uległa pokusie, i Felicjana nie było na brzegu strumyka, ogarniał ją nieprzemożony smutek.
Pewnego ranka Hubert układał kapę na krosnach, gdy ozwał się dzwonek na dole. Poszedł otworzyć; Hubertyna i Anielka usłyszały głośną rozmowę. Nagle podniosły głowy, zdziwione, głosy zbliżały się, Hubert wprowadzał widocznie klijenta na górę, co się nigdy nie zdarzało. Anielka z przerażeniem poznała Felicjana. Ubrany był jak lepszy robotnik-artysta. Po wielu dniach daremnego oczekiwania, przychodził do niej smutny i niepewny, czy jest kochany.
— Anielko, moje dziecko, ta sprawa ciebie się tyczy. Ten pan życzy sobie obstalować haft podług swego rysunku. Proszę, pan będzie łaskaw pokazać wzór mej córce.
Ani Hubert ani jego żona nie mieli żadnych podejrzeń. Zbliżyli się, by popatrzeć, Ale Felicjan — równie jak i Anielka, — był tak wzruszony, że ręce drżały mu, gdy rozwijał rysunek i trudno mu było wydobyć głos ze ściśniętego gardła.
— To jest infuła dla biskupa. Panie z miasta chcą mu ofiarować w podarunku. Mnie kazano narysować i oddać do haftu. Jestem malarzem na