Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po raz ostatni biskup zbliżył się do Anielki wraz z księdzem Cornille, który trzymał w ręku zapaloną gromnicę:
— Accipe lampadem ardentem, custodi unationem tuam, ut cum Dominus ad judicandum venerit, possis occurrere ei cum omnibus sanctus, et vivis in secula seculorum.
— Amen, odpowiedział ksiądz.
Ale gdy chcieli otworzyć rękę Anielki i włożyć w nią gromnicę, ręka opadła bezwładna.
Biskup zadrżał. Długo hamowane wzruszenie wybuchło teraz. Kochał to dziecko od czasu, gdy, płacząc, rzuciła mu się do nóg. Jej nieziemska piękność chwyciła go za serce, bladość i słabość jej wzbudzały w nim ból tak wielki, że dwie wielkie łzy spłynęły mu po twarzy.
I biskup przypomniał sobie moc, przypisywaną ich rodowi, moc uzdrawiania. Może Bóg czekał na jego pozwolenie, jako ojca, by wywołać cud. Wzniósł modły do świętej Agnieszki, patronki Hautecocurów i, jak Jan V, modląc się, ucałował Anielkę w usta:
— Jeśli Bóg chce, ja chcę.
Natychmiast Anielka podniosła powieki, zbudzona z długiego omdlenia; uśmiechała się bez zdziwienia. Może śniła już o tem, że biskup przyszedł, by ją połączyć ze swym synem. Usiadła.
Biskup, mający w oczach jasność cudu, powtórzył:
— Accipe lampadem ardentem,.
— Amen, — odpowiedział ksiądz.
Anielka wzięła w rękę gromnicę. Życie powróciło, płomień palił się jasno, rozganiając ciemne widma.
Krzyk rozległ się w pokoju. To Felicjan porwał się z kolan, zdumiony cudem. Hubertowie z za-