swych władz umysłowych. Poszanowanie niechaj będzie dla rozumu.
Piotr przypomniał sobie swój rozstrój nerwowy i łzy, jakie wylewał w Lourdes, patrząc na tyle nagromadzonych nędz ludzkich i pocieszonych chwilowo uniesieniem szału bezustannych modłów. W swem osłabieniu ducha rzekł sobie, iż łzy współczucia i braterska miłość najwyższą przynieść mogą ulgę cierpiącym. Litość jest jednak tylko wygodnym półśrodkiem, zaspakajającym zwłaszcza tych, którzy się litują. Zamiast łez i współczucia należy wezwać rozum do czynu, niechaj on zwalczy cierpienie, niechaj stanie po stronie życia.
Znów przed oknami pociągu mignął kościół, wzniesiony na pagórku i rysujący się wyraźnie na tle nieba. Po nad kaplicą widniała wielka statua Przenajświętszej Panny. Pątnicy i tym razem przeżegnali się wszyscy równocześnie. Może skutkiem tej drobnej okoliczności, lecz marzenie Piotra nowemi poszło szlakami, chociaż niepewność i ból towarzyszyły mu nieodstępnie. Dlaczego ludzie spragnionymi są życia pozagrobowego? Dlaczego męczarnią się dla nich stała chęć odgadywania, dociekania warunków nadprzyrodzonych tajemnic? Dlaczego żądają równości, sprawiedliwości, kiedy w naturze zdają się one nie istnieć?... Człowiek urzeczywistnienie tych pragnień złożył w tajemniczej egzystencyi nadziemskiego swego żywota, chcąc tem zaspokoić żarliwe swe pragnienia. Paliło człowieka to niezaspokojone pra-
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/982
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.