Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/864

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szenie, które przejęło panią Volmar, chociaż na pozór miała twarz obojętną, odczuł nawet, iż musiała niezmiernie cierpieć, pomimo, iż rysy jej nie drgnęły nawet.
Nadjechały teraz zakonnice i panie pośpieszyły ku nim, widząc, że stanęły przy wagonie mieszczącym kuchnię i spiżarnię. Doktor Ferrand przybył ze szpitala razem z niemi, a teraz wszedł pierwszy do wagonu i pomagał siostrze Franciszce wejść na wysoki stopień; wprowadziwszy siostrę Franciszkę, pozostał w drzwiach furgonu, zapełnionego zapasami żywności i przyjmował drobne pakunki, które mu podawały siostra Hyacynta i siostra Klara.
— Czy już dostałeś pan wszystko?... I apteczkę, i moje pudełka?... Jest wszystko?.... Tem lepiej. Możesz pan teraz położyć się i spać spokojnie, tym sposobem nie będziesz narzekał, że za mało wzywamy rady doktora.
Ferrand uśmiechnął się i odrzekł:
— Nie położę się spać, tylko będę pomagał siostrze Franciszce. Rozpalę naftową kuchenkę, będę zmywał filiżanki, będę roznosił bulion chorym, wiem już ile czasu i na których stacyach pociąg się zatrzyma... mam to wreszcie naznaczone na tablicy wywieszonej tutaj... Ale pamiętaj, siostro Hyacynto, że jestem prócz tego doktorem... jeżeli zatem ktoś z twoich chorych będzie mnie potrzebował, polecam się do usług.