Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/769

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
DZIEŃ PIĄTY.
I.

Wróciwszy do hotelu pod wezwaniem Świętych zjawisk, Piotr przez całą noc nie zamknął oczu ani na chwilę. Przed pójściem na spoczynek zaszedł był do szpitala, by dowiedzieć się o Maryę; powiedziano mu, iż śpi smacznie i głęboko, snem zmęczonego dziecka. Sam się więc położył, lecz trapił go niepokój o niewracającego z wycieczki pana de Guersaint. Oczekiwał nań z obiadem, widocznie jednak zaskoczył go jakiś wypadek; jakże przykro będzie Maryi, jeżeli zaraz rano nie zobaczy i nie uściska swego ojca. A wszakże na roztrzepanego tego człowieka, o ptasim mózgu, w niczem liczyć nie było można, natomiast wszelkie przypuszczenia i obawy były usprawiedliwione i naturalne.
Zrazu, ten niepokój o pana de Guersaint, nie dozwalał Piotrowi zasnąć, jakkolwiek czuł się niezmiernie zmęczonym. Później zaś, hałas w hotelu stał się wprost nie do zniesienia. Nazajutrz, we wtorek, miał nastąpić wyjazd pątników, biorących udział w wielkiej narodowej pielgrzymce