Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/677

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczęściem, spływającem i rozradowany widokiem odradzającej się jej młodości. Ach droga Marya — śpiewało jego serce — najmilsza towarzyszka lat dziecinnych zakwitnie teraz tą wielką pięknością, której zapowiedź przytomną mu była tak żywo, chociaż tyle lat upłynęło od czasu, gdy bujali swobodnie po ogrodzie w Neuilly, gdy śmiech jej wesoły rozlegał się pośród drzew olbrzymich, przepuszczających nikłe smugi słonecznego światła.
Okrzyki tłumu rozlegały się obecnie dookoła Maryi a zmieniające się i ruchliwe jego fale, obstępowały ją dokoła. Doprowadzono ją trymfalnie do biura i podczas, gdy przepuszczono tam Maryę wraz z Piotrem, tłum oczekiwał na nią przed drzwiami, wyglądając jej powrotu z gorączkowem upragnieniem.
Mało dziś stosunkowo było osób w biurze, wydającem zaświadczenia uzdrowień. W małej sali o ceglanej posadzce i drewnianych ścianach, umeblowanej prostemi stołkami i dwoma stołami nierównej wysokości, było tylko pięciu czy sześciu lekarzy, prócz zwykłego składu urzędników. Za stołami siedział naczelnik zarządu kąpieli i dwóch młodych księży, utrzymujących regestra; ojciec Dargelès, zająwszy miejsce na boku, zajęty był zapisywaniem notatek dla swojego dziennika. Doktór Bonamy, badał stan Elizy Rouquet, która już po raz trzeci przyszła