Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/632

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nany, że była o wiele piękniejszą w stanie dzikim. Teraz straciła już zupełnie dawny charakter... I patrzaj tylko, co za wstrętny sklepik przylepili do skały, oto tam na lewo!
Naraz zbudziły się w nim wyrzuty sumienia za takie zapominanie się przed grotą. Podczas gdy odrywał się od modlitwy, N. Panna mogła go była pominąć i zesłać swą łaskę uzdrawiającą na któregokolwiek innego chorego, zachowującego się przykładniej. Zaniepokojony, wymógł na sobie zrzeczenie się myśli postronnych i z przygasłą źrenicą, z bezmyślną twarzą, poddał się z pokorą cierpliwemu wyczekiwania bożej łaski i zmiłowania.
Nowy, inny głos ozwał się teraz z kazalnicy, co niemało wpłynęło na stłumienie w panu Sabathier chęci myślenia, głos ten przywiódł mu na pamięć cel, dla którego siedzi tutaj przed grotą, w otoczeniu innych, równie jak on nędznych, lub jeszcze nędzniejszych. Kazalnicę zajmował obecnie kapucyn, gardłował zapamiętale, powtarzając po razy kilka każde wezwanie, a uporczywe jego błaganie dreszczem przejmowało i wstrząsało tłumy.
— Święta Dziewico nad dziewicami, bądź błogosławiona!
— Święta Dziewico nad dziewicami, bądź błogosławiona!
— Święta Dziewico nad dziewicami, nie odwracaj oblicza od dzieci swoich!