Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/608

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz wszakże pod silnem wrażeniem szczęścia, wyznała przed córką:
— Dziecko moje kochane, szczęście to wielkie, lecz spodziewałam się tego! Jeszcze dziś rano modliłam się do Najśw. Panny, aby tak się stało.
Chcąc nabrać pewności, zaczęła wypytywać o szczegóły. Rajmunda nie opowiedziała jej dotąd o wczorajszym spacerze, odbytym pod rękę z Gerardem; pragnęła sama się upewnić i podzielić się z matką, gdy nadzieja stanie się faktem dokonanym, gdy sama sobie powiedzieć będzie mogła, że nareszcie podbiła dla siebie męża. Pragnienia się ziściły: dziś rano spotkała się z Gerardem przed grotą i młody człowiek oświadczył się jej formalnie. Zapewne pan Berthaud poprosi o jej rękę dla swego kuzyna, przed ich wyjazdem do Paryża.
— Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa — zawołała z uśmiechem pani de Jonquière, puszczając już w niepamięć skrupuły sumienia, które zakłopotały ją chwilowo. — Tak, niezawodnie będziesz szczęśliwa, bo jesteś rozsądna i okazało się że bez mojej pomocy potrafisz doskonale kierować swoim losem... Uściskaj mnie!
W tej właśnie chwili nadeszła siostra Hyacynta z oznajmieniem o niechybnej śmierci pani Vêtu. Rajmunda odbiegła już do swego zajęcia. A pani Desagneaux, obcierając sobie ręce, gnie-