Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/599

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy wiesz, siostro, że ta podróż do Lourdes, na którą się zgodziłem, chcąc oddać usługę jednemu z moich przyjaciół, stanie się jednem z najprzyjemniejszych wspomnień mego życia?
Nie zrozumiała i zapytała naiwnie:
— Jakim sposobem?...
— Bo ciebie, droga siostro, na nowo odnalazłem, jestem z tobą i pomagam ci trochę przy pielęgnowaniu chorych. Nie uwierzysz, moja siostro, ile mam dla ciebie wdzięczności, przyjaźni i szacunku.
Podniosła twarz ku mówiącemu i patrząc prosto w oczy, zaczęła z niego żartować z całą zwykłą sobie swobodą. Śliczną była z figlarną tą minką. Cera jej biała i czysta jak lilia, uwydatniała piękny rysunek drobnych jej i wesołych usteczek a ładne niebieskie oczy zawsze były uśmiechnięte. Szczupła była i gibka; piersi prawie nie miała, czyniła ona wrażenie niewinnej, nieskalanej istoty, żyjącej tylko dla niesienia pomocy cierpiącym.
— Więc pan mnie lubi do tego stopnia?... Dlaczego?...
— Dlaczego ja ciebie tak bardzo lubię, moja siostro?... Bo jesteś najlepszą z istot ludzkich, bo przynosisz ludziom pocieszenie i prawdziwe braterstwo. Dotychczas w życiu nie miałem głębszego uczucia nad to, które względem ciebie odczuwam a gdy mi bardzo jest ciężko, gdy potrzebuję pocieszenia, myślę wtedy o tobie,