Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/414

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapewniał, iż panowie niezbyt długo czekać musieli, zdarzało się bowiem, iż podróżni znacznie dłużej wyczekiwali, aż kolej na nich przyjdzie. Wskazany im stolik znajdował się w samej głębi sali jadalnej, tak iż musieli przejść przez całą jej długość.
Sala była dość wązka lecz długa, wymalowana olejno na kolor jasno-dębowy a żółte, tłuszczem jakby oblane jej ściany, poobtrącane były miejscami i pełne plam. Jakkolwiek często odnawiana, zniszczoną była i zabrudzoną, skutkiem bezustannego przepełnienia i ścisku ludzi zasiadających tu do stołu i jedzących szybko a wiele. Ozdobę jej całą stanowił wielki zegar z pozłacanego bronzu; lśnił się na marmurze kominka a po jego bokach stały mizerne dwa kandelabry. U pięciu okien wychodzących na ulicę, wisiały gipiurowe firanki a spuszczone sztory zasłaniały częściowo od palących promieni słonecznych. Pośrodku stał wązki stół, mający co najmniej osiem metrów długości. Można było przy nim pomieścić około trzydziestu osób, dzisiaj wszakże czterdzieści zmieścić się musiało. Przy maleńkich stolikach, ustawionych przy murze, jeszcze drugie czterdzieści osób spożywało teraz śniadanie. Trzech chłopców obsługiwało gości a biegając bezustannie, potrącali się wzajem oraz siedzące za stołami osoby.
Zaraz przy wejściu ogłuszał hałas panujący w sali, hałas uciążliwy i nieznośny, na który skła-