Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

karcąc ją za chwilę zwątpienia, jakiego się dopuściła wstępując do kąpieli. Żałowała Marya buntu swojego, korzyła się, wyrzucając sobie jakby zbrodnię, nieufność i zuchwalstwo swoje: czy winy takie mogą zyskać przebaczenie? Blada jej twarz tonęła w powodzi jasnych jej włosów, oczy miała łez pełne, patrzała na Piotra ze smutkiem niewymownym.
— Ach Piotrze, jakże niepoczciwą dziś byłam! Słuchając twojego opowiadania o zbrodniach, jakich w zarozumiałości swojej dopuścił się prefekt i jego urzędnicy, zrozumiałam winę moją własną... Nabieram przekonania, iż szczęście ludzkie polega wyłącznie na wierze i miłości.
Chore dopominać się poczęły o dalszy ciąg opowiadania. Piotr ociągał się zrazu, lecz wreszcie zadość uczynił ich prośbom.
Grota zasłoniętą była wciąż deskami i nocą pokryjomu zakradano się tu cichaczem, chcąc się pomodlić i unieść trochę wody ze źródła. Zaczęły się rozchodzić pogłoski, iż bunt przeciwko rozporządzeniom prefekta przeniknął całą okolicę; mieszkańcy wiosek i wioseczek odgrażali się, że zejdą się w dolinie i ruszą pospołu na wyzwolenie groty z niewoli i ucisku. Odgróżki te nie były płonne: gotował się lud zbiorowo, gorączką wierzeń swych podniecony, żądny cudów, jakie mu odebrano; napewno można było przewidzieć, iż zbiorowa jego masa zwycięży, znosząc