Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żemy na tym dziwnym świecie, gdyby był ożył pod działaniem owej ich wody, czyż nie byłby on w prawie nawymyślania im za ten postępek? Plunięciem w twarz byłby niezawodnie podziękował tym naprawiaczom ciała powołanego do spoczynku. Czy ten zmarły ich prosił o zbudzenie go ze snu wiecznego?... Zkądże oni wiedzieć mogą, jaką była jego wola?... A może szczęśliwość osiągnął wraz z nicością?... Powinni byli znać jego zapatrywania, zapytać się o zdanie... No a gdyby tak na mnie próbować chcieli i gdyby się im ta wstrętna próba udała? Dobrze... bym ich przyjął!... Niechajże ludzi zostawią w spokoju i nie mieszają się do nieswoich rzeczy! Ja bym im pokazał moją wdzięczność, oj tak! i co prędzej zmarłbym na nowo!
Oburzenie komandora wywołało mimowolny uśmiech na ustach doktora i księdza Judaine. Piotr tylko spoważniał jeszcze, jakby zmrożony posłyszanemi słowy. Nie byłyżto zrozpaczone skargi żałośne wskrzeszonego Łazarza?... Częstokroć Piotrowi się zdawało, iż Łazarz, z grobu powstawszy, wołał ku boskiemu wskrzesicielowi swemu: „Po cóż powołałeś mnie, Panie, napowrót do sromoty ziemskiego życia? Spałem tak smacznie snem wiecznym, nieprzerwanym nawet marzeniem! Zakosztowałem słodyczy spokoju, błogiej rozkoszy nicości, a tyś mi to wydarł teraz, Panie! Za życia doznałem wszystkich nędz, cierpień, zdrad, płonnych nadziei, rozczarowań, po-