Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pogłębiają się ciemności tego co nieznane. Nadzieją naszą być winno, iż nadejdzie pora, gdy fakta, dziś niezrozumiałe, jasnemi, przejrzystemi się staną. Niewzruszonym naszym ideałem i celem — powinno być dążenie i pochód ku zbadaniu rzeczy nieznanych, jakkolwiek powolnem i mozolnem jest zwycięztwo rozumu, podlegającego tak łatwo nędzom naszego ciała, naszych skłonności... Ach rozum! ileż on cierpień nam sprowadza, lecz w nim też spoczywa cała nasza siła... Gdy rozum marnieje, marnieje z nim zarazem wartość posiadającej go jednostki. Niechaj przepada mój spokój, niechaj przepada możebna szczęśliwość, przekładam ponadto zaspokojenie pragnień mego rozumu; wolę szukać i zginąć, lecz w pogoni zadowoleń mej żądzy rozumienia!
Doktór Chassaigne miał oczy łez pełne. Zapewne majaczyło teraz przed nim wspomnienie zmarłych jego ukochanych. Opanował się wszakże i szeptem odpowiedział:
— Rozum, rozum, tak, napawa nas on często dumą bezmierną, wydając się nam jedyną racyą istnienia... Inna jednak jeszcze, prócz rozumu, władnie nami siła... Miłość — ta wszechpotężna władczyni życia; jedyne, najwyższe dobro dane człowiekowi... a gdy posiadaną miłość się postrada...
Głos mu uwiązł w powstrzymywanem łkaniu. Zaczął machinalnie przewracać stronnice regestru leżącego na stole. Wypadkowo spotkał się