Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

snowych stołów nierównej wysokości, a przystawionych jeden do drugiego; na źle oheblowane ich deski nie zarzucono nawet serwety. W kącie stały półki z nagromadzonemi w nieładzie papierami wszelkiego rodzaju, piętrzyły się tam oderwane arkusze, wielkie księgi regestrowe, broszury i teki. Co najmniej trzydzieści stołków wyplecionych słomą zajmowało podłogę, widniały między niemi dwa stare, poobszarpywane fotele, przeznaczone dla chorych.
Obecny tutaj doktór Bonamy podszedł śpiesznie na powitanie doktora Chassaigne, którego nawrócenie się ku wierze było uważane za oczywisty dowód potężnego wpływu, jaki wywierała w tym kierunku cudami słynąca grota. Znalazł dla niego krzesło, postarał się następnie o drugie i ofiarował Piotrowi, skłaniając się z uszanowaniem przed jego sutanną. Usadziwszy ich, doktór Bonamy rzekł tonem wyszukanej grzeczności:
— Kochany kolega pozwoli, iż nie będę przerywał mego zajęcia... Właśnie rozpoczęliśmy badać okoliczności odnoszące się do tej młodej panny.
Słowa ostatnie odnosiły się do głuchej dwudziestoletniej chłopki, siedzącej obecnie na jednym z foteli.
Piotr nie zwracał chwilowo uwagi na wymieniane słowa, lecz czując szum w głowie i wielkie zmęczenie w nogach, rozglądał się w około,