Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rej miewającej halucynacye; uważałeś ją prawie za idyotkę a przynajmniej za wpół tylko przytomną istotę, niezdolną chcieć i myśleć... Czy pamiętasz, doktorze, nasze rozmowy, moje zwątpienia i błogi wpływ, jaki na mnie wywierał twój rozum światły i przekonywający?
Piotr wzruszony był, mówiąc te słowa, tak dalece dziwną wydała mu się okoliczność, że on, będący księdzem, który resztki swych dawnych wierzeń utracił przy boku doktora pielęgnującego go w chorobie, teraz spotyka się z tymże doktorem w postaci wierzącego, sam zaś tęskni i pragnie odzyskać utraconą na zawsze ułudę.
— Gdy cię znałem, doktorze, przyjmowałeś tylko pod uwagę fakta istniejące lub mogące się stwierdzić za pomocą metody doświadczalnej... Czyż przestałeś dowierzać wiedzy?
Doktór słuchał go z początku ze smutnym lecz spokojnym uśmiechem, teraz zaś na odgłos ostatnich słów Piotra, szarpnął się gwałtownie i rzekł z najwyższą pogardą:
— Wiedza! Cóż ja o niej wiedzieć mogę i na cóż mi ona posłuży?... Pytałeś mnie dopiero co, na jaką chorobę zmarła moja córka? Otóż nie wiem! Mnie, którego ludzie uważali za uczonego i mogącego śmierć odwrócić za pomocą mej wiedzy, otóż ja nic nie poradziłem, nic nie zrozumiałem, a nawet o godzinę przydłużyć nie mogłem życia własnemu mojemu dziecku! A moja żona, wszak wieczorem znalazłem, że jest prawie