Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w Senegalu. Długi, cienki, miał twarz żółtą i suchą, jakby z pargaminu. Wrzody tworzące mu się na wątrobie, przedostały się teraz na zewnątrz a lejąca się z nich ropa wycieńczała go z sił ostatka. Trząsł się jak w febrze, porywały go wciąż wymioty i w bezustannej był malignie. Oczy tylko były pełne życia, i bezdennej miłości. Gorejąc płomiennie, oświetlać się zdawały jego twarz Chrystusową, cierpiącą męki a chociaż twarz ta była pospolitą, chwilami wszakże stawała się nadludzkiej piękności Pochodził z Bretanii i był jednym z licznych synów tamtejszego chłopa; delikatnej budowy, nie nadawał się do prac rolnych, porzucił więc swój zagon i stał się misyonarzem. Towarzyszyła mu teraz w podróży Marta, jedna z jego sióstr, która porzuciła swą służbę w Paryżu dla dla niego, poświęcając się w swej dobroci i przywiązaniu do brata, jechała swoim kosztem z zaoszczędzonych pieniędzy.
— Leżałam na ziemi przed pociągiem, ciągnęła dalej la Grivotte, gdy go przyniesiono i wpakowano do wagonu... Aż czterech ludzi go trzymało...
Lecz nie mogła już mówić dłużej. Porwał ją atak silnego suchego kaszlu i powalił na ławkę. Dusiła się a gorączkowo różowe jej policzki przybrały odcień niebieski. Siostra Hyacynta uniosła jej głowę i obtarła serwetą usta, na któych krew się ukazała. W tejże samej chwili