Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cynie, później potoczyła się gawędka o architekturze na widok wieżyczki kościelnej ujrzanej w przejeździe na stoku wzgórza, a którą wszyscy inni pielgrzymi powitali znakiem krzyża świętego. Wśród tego tłumu cierpiących i odrętwiałych umysłowo przez zbyt ciężką nędzę, młody ksiądz i dwaj jego towarzysze zapomnieli chwilowo w jakiem się znajdują otoczeniu i dali się unieść rozmowie zdradzającej nawyknienia ludzi wykształconych. Minęła tak godzina, odśpiewano tymczasem dwie litanie a pociąg przepędził koło stacyi Toury i Aubrais. Dojeżdżali do Beaugency, gdy przerwali rozmowę, posłyszawszy klaśnięcie rąk siostry Hyacynty, rozpoczynającej swym świeżym i donośnym głosem:
— „Parce, Domine, parce populo tuo...“
Śpiew popłynął zlanemi z sobą głosami, kołysząc się na powstających coraz to nowych falach, modlitwą usypiającą bóle, egzaltująca nadzieje, ogarniającą całą istotę umęczonych i płonących ku łasce uzdrowienia i cudu, ku której podążano tak gdzieś daleko...
Gdy Piotr siadł na swe miejsce, ujrzał, że Marya bardzo jest bladą i że zamknięte ma powieki; z kurczowych, bolesnych drgnień jej twarzy, widział wszakże, iż nie śpi.
— Czy bardziej cierpisz? — zapytał.
— O tak, strasznie cierpię. Chyba nie dojadę. To bezustanne trzęsienie pociągu...