Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkiego rodzaju wehikułów, ruch panował tu niezwykły, tartas i ścisk do niewypowiedzenia. Omnibusy hotelowe ustawiły się rzędem przed chodnikiem środkowym, głosząc na wielkich kartach przyczepionych na galeryi, nazwy święte i świętych jak: Maryi i Jezusa, świętego Michała, świętego Szkaplerza, Serca Przenajświętszego. Po za omnibusami z boku, stał cały szereg powozów ambulansowych, starych karet, kabryoletów, bryk krytych, wózków zaprzężonych w osiołki; furmani krzyczeli, łajali się wzajemnie, klęli, trzaskali z batów, a wszystko działo się wśród ciemności, zrzadka przerywanych jasnością lamp przy dworcu. Burza trwała tutaj godzin kilka i niedawno dopiero ustał deszcz ulewny, który zamienił podwórze w jedną wielką kałużę błota, rozbryzgującego się pod nogami ludzi i koni. Brodzono w niem po kostki.
Pau Vigneron niósł niedołężnego swego syna na ręku, a pani Vigneron i siostra jej, bogata pani Chaise, szły tuż za nim skłopotane i błędne; usadzono wreszcie Gustawa wspartego na szczudłach i cała rodzina podążyła ku miastu, w omnibusie hotelowym pod wezwaniem Świętych Zjawisk. Pani Maze niemiała odwagi zejść z chodnika, obawiając się zabłocić; stała więc czas jakiś wyczekująco, aż dopatrzywszy chwili właściwej, skinęła na woźnicę jednego z powozów, wsiadła i dała mu adres klasztoru Sióstr Niebieskich. Siostra Hyacynta wraz z Elizą Rouquet i Zosią, prze-