Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I czułem a niespokojnem okiem patrzyła na niego. Zefiryn szeroko się rozparł na stole przed filiżanką i za każdym kęsem połykał kromeczkę chleba. Twarz jego żółta jak otręby zaczerwieniła się od pary, co ją oblewała.
— A niechże cię! co za sok! — mruczał żołnierz — Ca ty tam kładziesz do tego?
— Zaczekaj — odrzekła — jeżeli lubisz pory...
Ale obróciwszy się, spostrzegła panią i lekko krzyknęła. Oboje skamienieli z przerażenia. Ale po chwili Rozalia zaczęła się tłumaczyć potokiem słów.
— To moja część, pani, naprawdę... Nie byłabym już wzięła bulionu.. Przysięgam na wszystko! Powiedziałam mu jeżeli chcesz moją część bulionu, to ci ją dam... No, mówże — ty wiesz przecie, że to tak było...
I zaniepokojona milczeniem swej pani, sądząc, że się gniewa na nią, mówiła dalej złamanym głosem:
— Umierał z głodu, pani; ukradł mi był surową marchew... Tak ich źle karmią! I chodził Bóg wie jak daleko — wzdłuż rzeki... Pani sama byłaby mi powiedziała; Rozalia, dajże mu bulionu...
Helena spojrzawszy na żołnierza, który stał wyprostowany z pełną gębą, nie śmiejąc połknąć, nie mogła być surową i odpowiedziała łagodnie.
— Ą więc, moja kochana, kiedy będzie głodny, to go zaprosisz na obiad, ot i wszystko... Pozwalam ci.
I znowu, wobec tych dwoje kochanków uczuła się rozrzewnioną jak wówczas, kiedy mu pozwoliła przychodzić do kuchni. Tak szczęśliwi byli tutaj! Przez firankę na pół przysłoniętą widać było zachodzące słońce. Miedziane naczynia paliły się w głębi na murze i czerwone światło rzucały na pokój. A w cieniu dwie małe, okrągłe twarzyczki, spokojne i jasne odbijały jak księżyc. Z sercem wesołem, ze spokojem ducha i ciała, żyli tu wśród kuchennych zapachów, żadnem pragnieniem nie wylatując po za ciasne ściany, co ich otaczały.