Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nadto śmiały. Sądzę, że go tam psują... Tak, śmiej się. Ale ze mną to nie ujdzie. Kiedy staniemy przed merem, zobaczymy wówczas, jakie to będę żarty.
A kiedy on chcąc się pochwalić przed panią że jest zwodzicielem kobiet, szydził jeszcze bardziej, kucharka rozgniewała się wówczas na dobre.
— Dobrze, dobrze, radzę ci żartować!... W gruncie, wie pani, jest on zawsze głupi. To nie do uwierzenia, jak oni głupieją od munduru. On tak przybiera tony przed kolegami. Płakałby na schodach, gdybym go wyprawiła za drzwi... Dbam ja o ciebie, mój ty kochany! Jeżeli zechce to będziesz długo czekał na mnie!
Patrzała na niego z bliska; ale spostrzegając, że na poczciwej twarzy jego zaczynał malować się niepokój, rozczuliła się nagle i zmieniając ton, przeskoczyła odrazu do innego przedmiotu:
— Ach! nie mówiłam ci, otrzymałam list od ciotki... Guignard‘owie chcieliby sprzedać swój dom. Tak, prawie za nic.. Może będzie można później...
— Do kaduka! zawołał Zefiryn rozpromieniony; — bylibyśmy u siebie... Jest gdzie postawić dwie krowy.
Tu umilkli, zajęci deserem. Żołnierz łakomie jak dziecko zlizywał powidła z chleba, a kucharka z miną macierzyńską starannie obierała jabłko. Drugą, swobodną rękę Zefiryn spuścił pod stół i głaskał ją, ale tak łagodnie i lekko, że ona udawała, iż nie czuje tego. Nie gniewała się, jeżeli postępował przyzwoicie, owszem, widocznie lubiła to: chociaż się do tego nie przyznawała. Dość, że dnia tego był to prawdziwy bal.
— Pani, woda gotuje się — rzekła Rozalia po chwilowem milczeniu.
Helena nie poruszyła się. Czuła się niby wplątaną w tą ich miłość. I za nich marzyła dalej; wyobrażała sobie, jak oni mieszkać będą w domu Guignard‘ów z dwiema krowami swemi. Uśmiechała się, widząc go tak poważnym,