się z gniewu. Nie zdarzyło jej nigdy nic podobnie przykrego; sądziła, że teraz wszystko już zniknie, i nic nie wróci do dawnego porządku. Potem spostrzegła przy sobie na fotelu lalkę swą, plecami opartą o poduszki, z nogami wyciągniętemi, patrzącą na nią jak człowiek. Nie była to jej lalka mechaniczna, ale wielka lalka z głową z kartonu, z włosami ufryzowanymi, oczami z emalii, których nieruchome wejrzenie mięszało ją niekiedy. Od dwóch lat ubierała ją i rozbierała. Policzki i brodę miała obdarte; członki, pokryte różową skórą a wypchane otrębami, zmiękły i wyciągnęły się jak stara bielizna. Na teraz lalka ubrana była jak na noc, w jednej koszuli; miała ręce powyciągane, jedna z nich podniosła się w górę, druga opadła na dół! Joanna, widząc, że miała kogoś przy sobie, uczuła się mniej nieszczęśliwą. Wzięła ją na ręce i mocno przycisnęła do siebie; głowa lalki odpadła w tył wraz ze złamaną szyją. I mówiła do niej, że jest najgrzeczniejszą, że ma dobre serce, bo nigdy nie wychodzi i nie zostawia jej samej. Nazywała ją skarbem swoim, małym koteczkiem, drogiem serduszkiem. Drżąc cała i powstrzymując się jeszcze od łez, okrywała ją pocałunkami.
Pieszczoty te pomściły ją cokolwieki lalka opadła jej na ręce jak łachman. Joanna powstała, oparła czoło o szybę i patrzyła na dwór. Deszcz ustał, chmury toczyły się na horyzoncie ku wzgórzom Pere-Lachise, które tonęły w szarej mgle; na tem tle burzliwem. Paryż oświecony jednostajnem światłem, wyglądał samotnie i smutno. Zdawał się być wyludniony i podobny do tych miast widzianych w zmorze przy odbłysku gasnącej gwiazdy. Nie było to ładne, z pewnością. Dziecię, jak gdyby, we śnie dumało o wszystkich tych, których kochała od urodzenia swego. Najdawniejszym ulubieńcem jej w Marsylii był wielki rudy kot, bardzo ciężki; brała go pod brzuch, zaciskając swe małe rączki, i przenosiła z jednego krzesła na drugie, a on nigdy się nie pogniewał o to; potem znikł gdzieś; była to pierwsza psota,
Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/268
Wygląd
Ta strona została skorygowana.